NOWY TARG. Z wielu zakątków miasta napływają doniesienia o walających się opakowaniach po różnego rodzaju jadle: styropianowych pojemnikach, foliowanych i papierowych torbach, tutkach, pudełkach. Takiemu zaśmieceniu ulegają również reprezentacyjne miejsca – jak np. taras widokowy na skarpie lotniska.
Gdy właściciele posesji burzą się przeciwko zaśmiecaniu chodników przed ich domami i pobocza jezdni – problem z reguły rozwiązuje telefon do Miejskiego Zakładu Gospodarczego Zieleni i Rekreacji, który sprząta, opróżnia kosze na śmieci itd. Tylko, że miejskie służby mogą to czynić akcyjnie, a nie całodobowo, jak nieraz wymagałaby tego sytuacja.
- Problem jest widoczny zwłaszcza w pobliżu lokali gastronomicznych, w bocznych ulicach, na parkingach – przyznaje szef MZGZiR, Wojciech Wielkiewicz. – Sprzątamy, dbamy, reagujemy na sygnały mieszkańców, ale do obsługi całego miasta i cmentarza mamy tylko jeden samochód i dwóch ludzi. Sprzątają również osoby skazane. Samochód objeżdża miasto od godz. 5 rano do 13.00 – 14.00. A trzeba jeszcze wywieźć odpady z cmentarza.
Dyrektor Zakładu nie ma wątpliwości, że sprawcami tych zaśmieceń są zmotoryzowani kupujący w różnych punktach jedzenie na wynos i hołdujący amerykańskim wzorcom. A te w ich mniemaniu polegają na tym, żeby ze styropianowym pojemnikiem czy burgerem siąść na masce lub we wnętrzu auta, w jakimś upatrzonym wcześniej, najlepiej widokowym miejscu, skonsumować, a następnie wyrzucić byle gdzie pojemnik, kubek, papierowa torbę i odjechać.
Właściciele posesji burzą się, że muszą sprzątać za takimi „Amerykanami”. Pracownicy Zakładu Zieleni, jeśli o świcie uprzątną taras widokowy na skarpie Białego Dunajca - po południu mogliby to robić od nowa. Bywalcom tego miejsca – gdy widzą styropian wciśnięty w otwór kosza, nie chce się sprawdzić, czy aby poniżej tej blokady nie jest pusto, więc rzucają pojemniki po jedzeniu obok.
W bocznych uliczkach, jaka lewa odnoga Szaflarskiej, gdzie działają firmy, można by skorzystać z zapisów monitoringu, ustalić numery rejestracyjne i ukarać „śmieciarzy”. Zakład Zieleni rozpatruje też możliwość użycia fotopułapki.
Podobne niechlujstwo można, niestety, zaobserwować nawet przy „dzwonach” na odpady segregowane. Worki z surowcami wtórnymi są rzucone dookoła i właściwie nie wiadomo, co w nich jest. Dlatego odbiór papieru, szkła, plastiku z mini PSZOK-ów zabiera o wiele więcej czasu niż powinien.
Karać oczywiście można, ale nie trzeba by było, gdyby zmieniła się mentalność części społeczeństwa. Jedni bowiem myją plastikowe pojemniki po jogurcie zanim je włożą do worka na plastik, a inni – wyrzucają z samochodów mnóstwo styropianu z resztkami jedzenia.
- Do niektórych nie dociera, że im więcej rozrzucą śmieci, tym więcej wszyscy zapłacimy za odbiór odpadów – mówi Wojciech Wielkiewicz.
Wielu mieszkańców zwraca jednak uwagę – a było to tez nieraz przedmiotem interpelacji radnych – że na terenie miasta jest za mało koszy na śmieci.
Fot. Czytelnik
Komentarze obsługiwane przez CComment