wiktor wrobel

Statystyki jednogłośnie pokazują, że miniony sezon wakacyjny na Podhalu można określić mianem rekordowego. Skumulowanie ruchu turystycznego w ostatnich dwóch miesiącach pozwoliło hotelarzom zacząć nadrabiać straty, niestety o jakichkolwiek zyskach na ten moment ciężko tutaj mówić. Mimo sukcesu jaki przyniosły wakacje obawy budzi nadchodząca jesień i zima, a co za tym idzie niepewność działalności i nieprzewidywalność potencjalnych rygorów i obostrzeń. O najbliższych perspektywach i bieżących problemach rozmawiamy z Wiktorem Wróblem prezesem Nosalowy Dwór Resort & Spa.

 

Panie Prezesie za nami połowa września, co w praktyce oznacza, że sezon wakacyjny tak naprawdę już za nami. Jak te letnie miesiące wyglądały i co przyniosły branży hotelarskiej?

Mimo iż w wakacje zaobserwowaliśmy spory popyt, relatywnie większy do poprzednich miesięcy, to cały czas był to dla nas okres bardzo wymagający.  Musimy pamiętać, że wspomniany popyt był niejako skumulowany z racji ogromnych ograniczeń, którym podlegaliśmy, chociażby w zimie czy w miesiącach wiosennych. Przypominam, że ograniczenie obłożenia hoteli do 50 proc. obowiązywało aż do 26 czerwca więc siłą rzeczy zapotrzebowanie na usługi hotelarskie skumulowało się w wakacje. Przy tym wszystkim hotele nie mogły swobodnie przyjmować gości w 100 proc. swoich możliwości, ponieważ nadal obowiązywało nas ograniczenie do 75 proc. obłożenia. Oczywiście mogliśmy przyjmować osoby powyżej tego limitu, ale tylko i wyłącznie po potwierdzeniu, że zostały one zaszczepione. Niestety uzyskanie takiego potwierdzenia w praktyce było niemożliwe, co wynikało z braku uprawnień od organów administracji publicznej, które pozwoliłyby nam wymagać od gości hotelowych takich zaświadczeń. Na pewno popyt, który wystąpił w ostatnich dwóch miesiącach pozwolił nam zacząć nadrabiać gigantyczne straty, które ponosimy od początku pandemii. To co dodatkowo stało się bardzo widoczne, to swoisty deficyt na rynku pracowniczym – mówiąc wprost - brakowało nam rąk do pracy, co w połączeniu z obowiązującym limitem obłożenia niejednokrotnie utrudniało nam w danym momencie obsługę odpowiedniej ilości gości takiej jak przed pandemią.

 

Rozumiem, że decydujące będą najbliższe miesiące. Jesień to na ogół czas branży MICE, czy zatem szkolenia, konferencje, kursy i inne tego typu spotkania zaczęły się już odradzać?

Do końca września pozwolono nam działać na analogicznych zasadach jak w wakacje. Jeśli chodzi o październik, listopad i kolejne miesiące to nadal nie wiemy, jak to będzie wyglądało – nie dostaliśmy jeszcze żadnej informacji na ten temat, dlatego sytuacji tej bacznie przyglądamy się my – hotelarze, ale także nasi kontrahenci z rynku szkoleń i eventów. W związku z tym we wrześniu miało już miejsce pewne skumulowanie zaległych wydarzeń, dlatego te pierwsze dwa tygodnie są dla nas stosunkowo dobre. Nie zmienia to faktu, że popyt na tego typu eventy jest całościowo mniejszy niż przed pandemią. Poza tym spodziewamy się, że potencjalne ograniczenia i zmniejszone zapotrzebowanie doprowadzą do tego, że nadchodzący październik i listopad – tradycyjnie dobre konferencyjnie – okażą się w tym roku zdecydowanie słabsze niż w minionych latach. Pamiętajmy, że ciągłość działalności jest dla nas niezwykle ważna, ponieważ w świetle tych strat, które ponieśliśmy i z racji struktury kosztowej hoteli, cały czas musimy generować pewien poziom obłożenia, inaczej każdy kolejny miesiąc będzie przynosił kolejne straty. Tym bardziej jako branża apelujemy o to by nie tylko móc działać w zimie, ale także na jesieni, żeby umożliwiono nam wspomnianą ciągłość działalności tak abyśmy mogli sami pokrywać koszty naszego biznesu i abyśmy mogli utrzymać naszych pracowników. 

W takim razie październik i listopad zależne są bardziej od decyzji na szczeblu rządowym czy po części od naszej mentalności, czyli decyzji menadżerów organizujących konferencje i decyzji dotyczących indywidualnych wyjazdów?

Myślę, że są to kwestie powiązane. Menadżerowie podejmujący decyzje o rezerwacji konferencji w hotelach również patrzą na możliwości ich organizacji – ich także obowiązują przepisy, są odpowiedzialni za ewentualne dostosowanie się do limitów, ograniczeń czy obostrzeń. Zatem jasna wiadomość, czy chociażby opublikowanie projektu rozporządzenia, które zakłada jako minimum, że możemy obsługiwać gości zaszczepionych, dałoby świetny sygnał i pozwoliło postawić kropkę nad i pod tymi konferencjami, które jeszcze nie mają potwierdzenia czy się odbędą. Na pewno bez przewidywalności prowadzenia działalności i pomocy państwa w tym zakresie – branża MICE się nie odrodzi. Jak już wspomniałem, niezależnie od obostrzeń i ograniczeń tegoroczny popyt na eventy jest dużo mniejszy niż chociażby w roku 2018 czy 2019, dlatego tym bardziej apelujemy i prosimy o tą przewidywalność ze strony organów państwowych, aby dać impuls by w odpowiedzialny sposób sektor konferencyjny mógł powrócić do życia. Bardzo wiele hoteli w Polsce także w miejscowościach konferencyjnych na tym właśnie polega.

Jak zapowiada się u Państwa sezon świąteczno-noworoczny, jeżeli chodzi o zainteresowanie i ilość rezerwacji?

Niestety brak przewidywalności i brak wiedzy zarówno naszej jak i naszych gości co do sezonu zimowego utrudnia na ten moment jakiekolwiek prognozy. Pamiętajmy, że w zeszłym roku stało się coś, co my jako zakopiańscy hotelarze czy też ogólnie hotelarze w miejscowościach wypoczynkowych uznawaliśmy za niemożliwe, czyli nie było ferii zimowych, które zostały skomasowane w jednym okresie – w tym czasie hotele nie mogły funkcjonować. Bazując na tych doświadczeniach obie strony – hotelarze i goście – nie mają pewności czy podobne rozwiązania nie zostaną przyjęte w sezonie zimowym 2021/2022. W normalnych warunkach zapewne już notowalibyśmy pierwsze zapytania o rezerwacje na Boże Narodzenie i Sylwestra, który jest bardzo mocny w Zakopanem. Już pojawiałyby się pierwsze zapytania o ferie. Skala takich zapytań na ten moment jest znikoma. Myślę, że tutaj podobnie, jasny kierunek ze strony rządu o obsłudze chociażby gości zaszczepionych dałby nam szanse na logistyczne przygotowanie się do sezonu jak i naszym potencjalnym gościom impuls, żeby już zacząć rezerwować pobyty.

 

Panie Prezesie chciałbym teraz zapytać o długofalowe konsekwencje pandemii. Rozmawiając z jednym z zakopiańskich restauratorów, który otwiera nową restaurację usłyszałem, że branża gastronomiczna cierpi na niedobór pracowników – pracownicy generalnie przebranżowili się i przeszli przykładowo do budowlanki. Czy w branży hotelarskiej jest podobnie? Również obserwujecie gigantyczny problem z rękami gotowymi do pracy?

Tak, branża hotelarska została w dużym stopniu dotknięta problemami pracowniczymi, co wynika przede wszystkim z racji nieprzewidywalności ostatnich miesięcy. Nasi pracownicy widzieli, że hotele i restauracje zostają zamykane jako ten pierwszy segment gospodarki. Hotelarze mimo dobrych chęci i troski o to, żeby zaopiekować się pracownikami, oferując wynagrodzenie w formie postojowego, niestety nie byli w stanie zapewnić takich możliwości finansowych i takiego wynagrodzenia jak w normalnych okresach działalności. Ze zrozumiałych powodów wielu ludzi odwróciło się od hotelarstwa. Zyskała na tym branża budowlana notując przyrost nowych pracowników, którzy uciekli z turystyki. Trend ten równolegle z problemami związanymi z ograniczeniami administracyjnymi dokłada się do wyzwań, które stoją przed branżą hotelarską i gastronomiczną. Bo nawet jeżeli będzie możliwość działania i nawet jeżeli pojawi się popyt – a to już są dwa czynniki, które nie są pewne – to pojawi się trzeci problem, czyli jak zapewnić wykwalifikowanych i przeszkolonych pracowników w odpowiedniej ilości do obsługi gości. Myślę, że niezależnie od rozwoju pandemii przed szeroko rozumianą branżą turystyczną z naciskiem na hotelarzy i gastronomię stoi ogromne wyzwanie, które będzie z nami przynajmniej przez najbliższy rok działalności, jeżeli nie dłużej.

Czy to wyzwanie dotyczy tylko braku rąk do pracy i nieprzewidywalności? Czy są jeszcze jakieś inne kwestie, które będą tutaj strategiczne, jeżeli chodzi o najbliższe miesiące czy lata?

Niewątpliwie w grę wchodzi tutaj jeszcze przywrócenie ruchu turystów z zagranicy i wspomniane już odrodzenie się sektora usług konferencyjnych i wydarzeń. Myślę, że nie możemy też zapominać o tym, że jako branża niesiemy na swoich barkach ciężar tego ostatniego półtorej roku, kiedy zdecydowana większość hoteli zanotowała ogromne straty finansowe. I teraz możliwości pokrycia tych strat zależały od struktury właścicielskiej czy od rezerw finansowych, ale bez wyjątku do hoteli w tym czasie trzeba było dokładać i to bardzo konkretne kwoty. Straty te trzeba w jakiś sposób nadrobić, spłacić kredyty, wywiązać się z zaległych zobowiązań, dlatego pamiętajmy, że przez dłuższy okres nie będzie tak, że hotele będą generować nadwyżki i po prostu zarabiać z zyskiem dla ich właścicieli. Będzie to okres, kiedy hotele będą zasypywać starty z ostatniego półtorej roku. Jako hotelarze liczymy, że to zasypywanie będzie można rozpocząć prędzej a nie później.