IMG 4521

Były już trener Lubania Maniowy mówi nam o powodach rezygnacji z tej funkcji, ocenia spędzony czas w tej roli oraz mówi o planach na przyszłość.

Trudno uwierzyć w rezygnację, patrząc na ligową tabelę. Możesz szerzej opowiedzieć co leżało u podstaw tej decyzji i od kiedy dojrzewała? Mogło się coś wydarzyć, co zmieniłoby Twoją decyzję? A może jest coś co jeszcze może ją zmienić?

- Ostateczną decyzję podjąłem w nocy, dzień przed meczem z Sokołem. Dokładnie o północy przekazałem swoją decyzję mojej żonie. To była dla mnie trudna noc. Rano, gdy poszedłem na Mszę Świętą, modliłem się o odwagę, żeby się z tej decyzji nie wycofać. Przyznam szczerze, że jeszcze w trakcie meczu, w którym moja drużyna grała naprawdę koncertowo, gdy strzeliliśmy czwartą, czy piątą bramkę pocisnęły mi się do oczu łzy. W sercu powstało pytanie: czy na pewno chcesz Ich zostawić? To była bardzo wielka walka wewnętrzna. Decyzja rodziła się wiele miesięcy wcześniej. Czułem już od dłuższego czasu, że angażując się w pracę w klubie okradam moją rodzinę. Kiedy moje dzieci wracały ze szkoły, czyli około 12-13, ja wyjeżdżałem do Maniów, aby sumiennie przygotować się do pracy. Wspólna praca w sztabie, długie analizy, proces treningowy, powodowały, że wracałem do domu bardzo późno. Oczywiście treningi mieliśmy trzy razy w tygodniu + mecz, ale to nie jest tak, że jak nie ma treningu to trener nie pracuje. Czułem więc, że za mało oddaje tym, którzy są w moim życiu najważniejsi. Jestem maksymalistą i chcę być najlepszym trenerem, wygrywać wszystko co się da, ale jeszcze bardziej chcę być najlepszym na świecie ojcem dla swoich dzieci i mężem dla mojej żony, ponieważ trenerem się bywa, a tatą czy mężem jest się do końca życia. Gdy wracaliśmy autem po meczu z Sokołem, moja najstarsza córka ze łzami w oczach powiedziała mi „Tatuś dziękuję Ci za to, jesteś najlepszym tatą!”- dlatego jestem w 100-u procentach przekonany o słuszności decyzji. A co do momentu: tak jak powiedziałem po meczu, zostawiam drużynę poukładaną, mądrze budowaną przez ponad trzy lata, z bardzo wysokim dorobkiem punktowym, z przygotowanymi, wprowadzonymi w model gry trenerami. Do tego wygrana 5:0 w ostatnim meczu przed własną publicznością, po koncertowej grze- lepszego momentu nie wymyśliłby nawet najlepszy reżyser!

IMG 0927

Jak ocenisz te 3,5 roku pracy w roli trenera Lubania. Co uważasz za swój największy sukces, a co za największą porażkę? Ile z założonych celów udało się zrealizować?

- Największy sukces to zbudowanie drużyny, w której panowały relacje jak w rodzinie. Piłkarze traktowali się jak bracia na boisku i poza nim! Kolejne sukcesy to zmiana mentalności piłkarzy, działaczy, kibiców. Lubań w ostatnich latach grał defensywnie, atakując przeciwnika raczej w atakach szybkich. Pamiętam jak wszyscy się bali zmiany systemu na ofensywne 1-3-1-5-1 i zmiany myślenia, wiary w to, że to my możemy częściej posiadać piłkę, konstruować akcje od bramkarza po napastnika, grając kombinacyjnie krótkimi podaniami. To był milowy krok i milowa zmiana przede wszystkim w mentalności. Nam na Podhalu zawsze wmawiało się, że w piłkę to grają w Krakowie, albo w Nowym Sączu, a my to musimy kopać i bronić się. To nie prawda! Mamy na Podhalu naprawdę utalentowanych piłkarzy. Kolejne sukcesy? Patryk Duda - z chłopaka, który bawił się piłką robiąc to całkowicie nieefektywnie - w ostatnim czasie wyrósł piłkarz, o którego powinny bić się kluby z wyższych lig! Maciek Górecki, Damian Firek - to ludzie, którzy mogliby wykładać na dzień dzisiejszy zasady gry obronnej na kursach trenerskich. Damian Mrówka, który odzyskał wielki blask i powinien wrócić tam gdzie był jeszcze rok temu! Mateusz Pluta- wyszedł również na trzecioligowy poziom, a bracia Sikora czy Mateusz Wróbel to przykład chłopaków, którzy rozkwitli i wierzę, że będą stanowić o sile tej drużyny jeszcze przez długie lata! Dużym naszym sukcesem jako klubu było, to że w momencie kiedy walczyliśmy o awans do trzeciej ligi w poprzednim sezonie, oddaliśmy do wyższej ligi zawodnika, który miał z nami podpisany ważny kontrakt, a był w tym sezonie naszym najlepszym strzelcem- mam na myśli Marcinho - to był prawdziwy sukces dla nas jako ludzi, że nie próbowaliśmy nawet przez sekundę Go zatrzymać patrząc egoistycznie na swoje cele, tylko pomogliśmy Mu w realizacji Jego marzeń. Mógłbym jeszcze wymieniać, ale może tutaj postawię kropkę. Największa moją porażką były momenty nerwowych, wybuchowych reakcji w stronę arbitrów, którzy się mylili. Każdy popełnia błędy, więc nigdy, ale to nigdy trener, czy zawodnik nie powinien traktować z góry sędziego! Dzięki Bogu, takich sytuacji nie było wiele, ale były, więc to jest moją największą porażką. Co do tabel i cyfr, które są dla mnie na dalszym miejscu, to podsumuję to krótko. Gdy przejmowałem drużynę w trakcie sezonu 18/19, Lubań był na miejscu spadkowym. Tamten sezon zakończyliśmy na 9 miejscu. Później kolejno piąte, trzecie, a teraz drugie miejsce w tabeli- więc cieszy mnie fakt, że wraz z sumienną pracą przyszły wyniki sportowe grając w zdecydowanej większości ludźmi z regionu. W każdym sezonie doszliśmy do finału PP i raz ten finał wygraliśmy, grając w dziesiątkę przez 60 minut z trzecioligowym rywalem, prezentując bardzo dobry, zorganizowany futbol.

Nie kusiła Cię perspektywa prowadzenia zespołu w nowej IV lidze ? To na pewno byłoby czymś w rodzaju nowego wyzwania...

- Na pewno nowa czwarta liga będzie o wiele bardziej atrakcyjna i będzie to na pewno fajne wyzwanie dla klubu. Będę kibicował.

Lubań prowadziłeś w sposób bardzo profesjonalny, zdecydowanie przewyższający standardy czwartoligowe. Nie brakowało opinii, że w ten sposób zaspakajasz swoje niespełnione ambicje….

- Od samego początku uczyłem moich piłkarzy pewnej zasady. Mianowicie, że jeżeli chcesz grać w trzeciej, lub wyższej lidze, to już dziś musisz reprezentować ten poziom - pod kątem motorycznym, taktycznym, technicznym oraz przede wszystkim mentalnym. To prawda, jestem bardzo wymagający dla piłkarzy, ale jestem przekonany, że dzięki temu, ci zawodnicy, którzy pracowali ze mną sumiennie przez ten czas, wyszli na wyższy poziom, a za tym poszły wyniki drużynowe. W sporcie nie ma drogi na skróty! Jest to zasada, którą uczyłem ich w związku z tym, że sam tak podchodzę do zawodu trenera. Wiem, że to jak pracowaliśmy w Lubaniu w tym czasie, w kwestii zaangażowania, pomysłu, wykorzystania technik multimedialnych nie funkcjonuje w wielu klubach na poziomie profesjonalnym. Takim precedensem dla wielu osób, jest nasza analiza w czasie meczów. Działało to tak, że materiał, który nagrywaliśmy z drona, już około dwudziestej minuty był na naszym telewizorze zamontowanym na ławce rezerwowych, dzięki czemu już w trakcie pierwszej połowy mogliśmy wprowadzać konkretne korekty taktyczne, ponieważ na nagraniu z drona widać wszystko jak na dłoni. Później w przerwie meczu zawodnicy dostawali obraz i naszą analizę na TV w szatni, dzięki czemu wiele meczy przesądzaliśmy na swoją korzyść. Także podsumowując raczej nie chodzi o jakieś nie spełnione ambicje, ale o radość i satysfakcję jaką dają możliwości w połączeniu z ciężką pracą i chęć rozwoju powierzonych mi ludzi.

IMG 8706

Jaki masz na siebie pomysł na dalszą działalność w piłce? Widzisz się na przykład w innej roli niż trener?

- Tak jak wielokrotnie podkreślałem w różnych wywiadach, wszystko oddaję Panu Bogu. Na razie cieszę się tym, że będę mógł chwilę odpocząć, dokształcić się, pojechać na staż. Satysfakcję sprawia mi praca na boisku, w szatni, pośród piłkarzy, więc raczej nie widzę się w innej roli, ale tak jak podkreśliłem w pierwszym zdaniu, mam naprawdę dobrego „menadżera”, któremu ufam bezgranicznie, więc zdaje się na Niego. Chciałbym postawić krok do przodu, bo czuję się gotowy do pracy w zawodowej piłce, jednocześnie chcę być w 100-u % w życiu rodzinnym. To trudne, ale możliwe. Mogę pracować nawet od 6 rano, ale tak, żeby o 16-17 być w domu. Na pewno na dzień dzisiejszy nie wyjadę nigdzie dalej. To już przerabiałem. Co jakiś czas mam telefony z klubów z wyższych lig z innych części Polski. To musi być klub w Małopolsce lub za południową granicą. Czas pokaże co się wydarzy!

Pawła Batkiewicza sprowadziłeś do Lubania z myślą, że to właśnie on przejmie po Tobie zespół?

- Paweł sam do nas dołączył dwa lata temu na zasadzie stażu. Na początku był raz- dwa razy w tygodniu, później zaczął być też na meczach, a od tego sezonu został zatrudniony przez klub już jako pełnoprawny członek sztabu. To bardzo ambitny, pracowity człowiek. Ma dużą wiedzę, wiele dobrych pomysłów, dobry kontakt z chłopakami. Jestem przekonany, że wraz z Adrianem stworzą duet, który wyniesie klub i drużynę na jeszcze wyższy poziom!

Jak Cię znam chciałbyś podsumować tą rozmowę…

- Świat teraz pędzi zbyt szybko. Wielu ludzi gubi się w związku z własnym egoizmem, chęcią robienia kariery, kosztem tego co najważniejsze w życiu. A tymczasem kiedyś, gdy będziemy odchodzić tam gdzie jest nasze prawdziwe życie, Ktoś poprosi abyśmy zdali sprawę nie z tego ile wygraliśmy pucharów, czy zarobiliśmy pieniędzy, ale jak wychowaliśmy nasze dzieci, ile czasu Im poświęciliśmy, jak wyglądało nasze małżeństwo, ilu ludziom pomogliśmy. Wierzę, że można być najlepszym trenerem i najlepszym mężem, czy ojcem w jednej osobie, ale priorytety muszą być jasno określone, a granice właściwie ustalone!

Rozmawiał Maciej Zubek