marekczolo1

Choć nie wywodzi się Podhala to już na stałe zapisał się w historii podhalańskiego futbolu. Jego zdecydowanie przedwczesna śmierć jest potężnym ciosem dla całego środowiska. Dziś pozostały nam po nim już tylko wspomnienia…

Urodził się 24 kwietnia 1975 roku w Dąbrowie Tarnowskiej. Wychował się w Niecieczy i to w tamtejszym LKS rozpoczął też swoją przygodę z piłką. Kiedy zaczął uczyć się w Technikum w Mościcach, został zawodnikiem Unii Tarnów. Najpierw grał w juniorach, a potem w drużynie rezerw tego klubu. Po skończeniu technikum, zaczął studia na krakowskim AWF i przeniósł się do Podgórza Kraków, a po jakimś czasie zasilił szeregi trzecioligowego wówczas Górnika Wieliczka. Zagrał tam raptem pięć spotkań i nabawił się kontuzji.

Po powrocie do zdrowia trafił na Podhale. Za namową kolegi z Akademika, Andrzeja Lizaka przyjął ofertę czwartoligowego wówczas Huraganu Waksmund. Powódź w 1997 roku jaka nawiedziła Podhale sprawiła, że Huragan - w związku z problemami z boiskiem - wycofał się z rozgrywek. Marek trafił do Świtu Krzeszowice, następnie Proszowianki Kraków i ponownie Górnika Wieliczka, by wrócić do Huraganu. Kolejnym przystankiem w karierze był Lubań Maniowy. W tamtym okresie poznał swoją przyszłą małżonkę Anetę i osiadł w Tylmanowej. Z czasem przejął rolę grającego szkoleniowca tamtejszego Lubania i wywalczył awans do lig okręgowej. Z kolei z drużyną juniorów cieszył się z awansu do Ligi Małopolskiej. Świetnie zresztą odnajdywał się w pracy z młodzieżą. Jak mało kto potrafił rozpalić w młodych ludziach miłość do futbolu.

marekczolo2

Zimą sezon 2010/2011 objął funkcję pierwszego trenera Lubania Maniowy i po pół roku świętował z nim historyczny awans do 3 ligi. Rolę trenera klubu z Maniów sprawował łącznie przez 3 i pół roku. Latem 2013 roku przejął stery Podhala Nowy Targ i przebył z nim drogę od ligi okręgowej do 3 ligi. W 2016 roku zrezygnował z tej funkcji. Przez jakiś czas zrobił sobie przerwę od futbolu i poświęcił się roli pedagoga. Przez 5 lat pełnił rolę dyrektora Zespołu Szkolno-Przedszkolnego im. mjra. Henryka Sucharskiego. Długo jednak bez piłki nie wytrzymał. Ponownie przejął zespół Lubania Tylmanowa  i prowadził go do 19 października 2020. To data jego śmierci….

45 lat to nie wiek, na którym powinno kończyć się życie. To wiek, w którym wciąż można marzyć, dążyć do realizacji celów w życiu sportowym i zawodowym. I Marek zapewne miał jeszcze sporo do zrobienia. Nie zdążył.

Choć żadne to pocieszenie dla jego najbliższych, to zostawił po sobie opinię CZŁOWIEKA godnego zaufania, kompana, przyjaciela. Każdego traktował z szacunkiem. Zarażał optymizmem. Był pozbawiony egoistycznych zapędów. Zawsze stronił od komplementów. Sukces przypisywał innym. Nie bujał w obłokach. Twardo stąpał po ziemi. Brał życie takim jakim jest.

marekczolo3

Wspominają Marka

Mój wujek był wyjątkową postacią. Dzwonią do mnie koledzy, zawodnicy rozsiani po całej Polsce, których prowadził przede wszystkim w Podhalu i przesyłają wyrazy współczucia. Nawet osoby dla których był trenerem jednym z kilkudziesięciu w karierze i od dawna są w innym miejscu, wspominają go i cenią jego wkład w ich rozwój. Nie znajdzie się osoba mogąca powiedzieć złe słowo o nim. On kochał ludzi. Zawsze był otwarty i pozytywny. Jak wiele mu zawdzięczam to wiem tylko ja i on. Najważniejsze jest to, że nie rozmawiając o tym obaj mieliśmy pewność że on wie o mojej wdzięczności a ja o tym że on to wie. Łączyła nas przyjacielska relacja. To z nim, poza rodzicami, rozmawiałem najwięcej. Zawsze śledził moje mecze, ze wszystkim był na bieżąco. Chce zachować w pamięci wszystkie wspomnienia z nim związane. Wszystkie są dobre . Za każdym razem mogłem na niego liczyć. Jego śmierć dowodzi, że życie nie jest sprawiedliweBruno Żołądź.

***

Marek miał swój niepowtarzalny warsztat trenerski. Najbardziej co zapamiętałem z czasów Marka w Lubaniu to atmosfera. Nieważne czy były trzy punkty czy porażka, morale drużyny były znakomite. On wiedział jak to robić. Oni wszyscy byli jak rodzina. Był człowiekiem pozytywnym i bardzo pomocnym. Aż trudno uwierzyć w to że nie ma go już z nami. Z tego miejsca chciałbym w imieniu Klubu złożyć rodzinie i bliskim wyrazy współczucia i najszczersze kondolencje. Spoczywaj w pokojuAdam Bańka

***

Był pierwszym szkoleniowcem, z którym miałem przyjemność pracować, gdy rozpocząłem obsługę medialną klubu NKP Podhale. Nie każdy trener potrafił tak jak on roztaczać wokół siebie niezwykłą aurę autentyczności i niezwykłej otwartości zarazem. Nigdy nie odmówił pomocy, zawsze chętnie doradzał i pomagał, gdy tylko potrzebowałem wsparcia. Odcisnął niewątpliwie wielkie, pozytywne piętno na mojej pracy. Był wspaniałym człowiekiem i - co akurat niewiele osób może wie - w pewien sposób łączyła nas Tylmanowa. Był człowiekiem z klasą, honorowy i pełny pogody ducha - tak go zapamiętamJakub Udziela

***

Marek był moim kolegą z grupy ze studiów i sąsiadem z pokoju w akademiku. Był osobą która miała pasję i pomysł na siebie. Zawsze uśmiechnięty, radosny, ze swoim planem na przyszłość. Prawdziwy pasjonata piłki nożnej. Duży potencjał, duża charyzma i przede wszystkim prawdziwy, uczciwy człowiek. Jego śmierć przyszła dla nas zdecydowanie za wcześnie. Marku spoczywaj w spokoju - Przemysław Kępa

***

marekczolo4

Trenerze - zapamiętamy Cię jako człowieka niezwykle pogodnego, pełnego zapału, werwy do pracy i zawsze chętnego do pomocy. Nigdy nie brakowało Ci życzliwości i optymizmu, którym zarażałeś wszystkich wokół. Dziękujemy za wszystko, co zrobiłeś dla naszego Klubu i całej podhalańskiej piłki. Spoczywaj w pokoju, do zobaczenia. Cała rodzina NKP Podhale łączy się w bólu z rodziną i najbliższymi, składając szczere wyrazy żalu i współczucia. – zarząd NKP Podhale Nowy Targ.

***

Marek tak po prostu był wspaniałym człowiekiem. Dla mnie wzorem mężczyzny. Był niezwykle charyzmatyczny, pogodny, dobry, życzliwy, dowcipny a do tego pracowity i oddany swojej pasji. Był urodzonym liderem i społecznikiem. Kochał sport i młodych ludzi a młodzi kochali jego. Jego wielka pracowitość i miłość do sportu i młodych, przyniosła ogromne osiągnięcia jakie zdobył klub pod jego wodzą wielokrotnie awansując i wychowując zawodników najwyższej klasy grających w I lidze i Ekstraklasie. Te wszystkie jego osiągnięcia i osiągnięcia jego wychowanków są i będą wiecznym pomnikiem jego obecności wśród nas. Marek był również długoletnim, świetnym nauczyciel wychowania fizycznego. Od samego początku naszej znajomości był mi bratnią duszą. Rozumieliśmy się, zgadzali i pomagali nawzajem, choć to on przed laty pierwszy mi pomógł i to w sytuacji kiedy nie było to takie proste i oczywiste. Zawsze nawet najtrudniejsze problemy rozwiązywaliśmy z uśmiechem i dowcipem nie mając ani przez sekundę wątpliwości, że rozwiązanie się znajdzie i wszystko będzie dobrze. Tak też było kiedy wymieniliśmy ostatni raz smsy – byłem przekonany, że wszystko będę dobrze. Niestety, niespodziewanie straciliśmy w jednej chwili wybitnego obywatela Gminy, trenera, nauczyciela i przyjaciela. I nie ma co kryć, że jest to strata ogromna i dojmująca, która po prostu boli wielu. Marku, doprawdy to trudne do zrozumienia i zaakceptowania, że człowiekowi, który tak kochał ludzi i życie dane było przeżyć tylko 45 lat… Zawsze pozostaniesz w naszej pamięci… Wieczne odpoczywanie racz Ci dać Panie! Dla całej rodziny i wszystkich pogrążonych w bólu i smutku przekazuję moje wyrazy najgłębszego współczuciawójt Gminy Ochotnica Dolna, Tadeusz Królczyk.

***

Nasze drogi spotkały się w 2012 roku. Dokładnie to była niedziela, z tego co pamiętam dzień strażaka i festyn w Maniowach. Ja, po tym jak przyjechałem na Podhale, szukałem klubu, a Lubań miał mieć trójmecz. W pierwszej wersji sparingi miały być na skróconym boisku do pola karnego, z racji oszczędzenia murawy. Wtedy do gry wkroczył Marek. Pamiętam jego słowa skierowane do prezesów: - Jak chcemy żeby ten chłopak został to nie róbmy " partyzantki ". I tak się zaczęła nasza znajomość. Po Lubaniu spotkaliśmy się jeszcze w Podhalu. Był to trener taki .... ludzki . Nigdy się nie wywyższał , robił swoje. Nigdy nie przypisywał sukcesów sobie tylko zawsze podkreślał że to zasługa chłopaków, ale tak do końca nie było. Miał jeden niesamowity dar: umiał bardzo mądrze zarządzać i kierować drużyną. Robił to w sposób swobodny, naturalny. Potrafił zawsze wprowadzić niesamowitą, rodzinną atmosferę. Wiecznie uśmiechnięty. Współpraca z nim to była czysta przyjemność. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Wspólnie, na stopie już koleżeńskiej, robiliśmy papiery trenerskie w Krakowie . Wtedy często wspominaliśmy nasze wspólnie sukcesy, ale i porażki. Taki jest sport. Ciężko się pogodzić z tym, że nie ma go już wśród nas. Odszedł tak szybko wspaniały człowiek. Pewnie już biega po niebiańskim boisku. Marek dzięki za to że mogłem Ciebie poznać. " Są pożegnania , na które nigdy nie będziemy gotowi. Są słowa które zawsze wywoływać będą morza łez i są takie osoby na myśl o których zawsze zasypie nas lawina wspomnień " – Sebastian Świerzbiński.

marekcozlo5

***

Marek był przede wszystkim wspaniałym człowiekiem. Zawsze konkretny. Mimo tak smutnych okoliczności w jakich przyszło mi pisać to wspomnienie, jestem dumny, że mogłem być w gronie jego znajomych. Nasze drogi zeszły się dzięki wspólnej pasji jaką jest piłka nożna. Ze względu na różnicę wieku i poziom gry, nie dane nam było wspólnie rywalizować na boisku. Po raz pierwszy zobaczyłem Go jako kibic na boisku w spotkaniu sparingowym gdzie zdobył bramkę z około 20 metrów z taką swobodą jakby piłka nie miała żadnego ciężaru. Pamiętam to dlatego, że zawsze jak Marka spotykałem przypominał mi się ten jego strzał na bramkę. Żałuję, że nigdy mu tego nie powiedziałem. Bliżej poznałem już jako trenera drużyn młodzieżowych w trakcie turniejów halowych. Z prawdziwą przyjemnością oglądało się grę jego drużyn. Jak nimi kierował. Najczęściej wygrywały cały turniej. Widać było gołym okiem, że zawodnicy bezgranicznie mu ufają i jest dla nich autorytetem. Marek miał dystans do siebie, lubił pożartować po zawodach. Wspominając Marka również pracownicy biura PPPN podkreślają jego wielką klasę w relacjach z nimi jak również z działaczami innych klubów. Nie zdarzyło się, żeby nie chciał wyrazić zgody na zmianę terminu meczu lub transferu swoich zawodników, gdy ktoś tego potrzebował. Widząc możliwości szkolenia się na wyższym poziomie, sam pomagał utalentowanym zawodnikom w znalezieniu klubu z tak zwanej wyższej półki. To jego wychowankowie mieli zaszczyt grania w ekstraklasie z czego niezmiernie się cieszył, a my mogliśmy być dumni, że na naszym terenie działa taki człowiek. W mojej pamięci pozostanie wielkim człowiekiem o gołębim sercu zaszczepiającym piłkę nożną wśród młodych ludzi szukających swojego miejsca na ziemi Jan Kowalczyk.

marekcozlo7

***

Tylmanowa straciła nie tylko nauczyciela ,trenera ale niesamowita osobowość . Wraz z odejściem Marka całe środowisko na Podhalu straciło bardzo wiele. Tak sobie wspominam jego karierę trenerską i gdzie się pojawił tam były historyczne awanse i gabloty pełne pucharów . Lubań Tylmanowa został osierocony . Tyle talentów z pod jego skrzydeł wypłynęło od A-Klasy po Ekstraklasę . Zawsze charakteryzował go pełen profesjonalizm czy to jeszcze jak grał jako czynny piłkarz, czy potem jak zajął się już tylko szkoleniem. Jedyną bramkę która w swojej ubogiej karierze strzeliłem była po podaniu Marka. Myślę ze w Tylmanowej , Maniowach i Nowym Targu pamięć nigdy nie zginie - Paweł Noworolnik.

***

Marka poznałem podczas rozgrywek halowych. Często rozmawialiśmy o podhalańskiej piłce. Miał w tym temacie ogromną wiedzę. Potrafił wymienić i charakteryzować na szybko kilku zawodników w każdej z podhalańskiej drużyny. Imponował spokojem i rzetelnością. Brak było w nim wyniosłości czy samouwielbienia. Latem 2013 po zakończeniu sezonu w lidze okręgowej zaproponowałem go na stanowisko trenera Podhala. Na początku nie było różowo, ale Marek gasił wszelkie zarzewia jakie pojawiały się w drużynie. Każdemu zawodnikowi dał szanse gry, motywował , rozmawiał żeby stworzyć kolektyw . Z dnia na dzień został najlepszym kompanem dla zawodników, sztabu i mnie . Nie było dnia przez blisko trzy sezony żebyśmy nie rozmawiali o drużynie, problemach, potrzebach czy przyziemnych sprawach które dla zawodników czasami urastały do rangi niemożliwych do załatwienia. Marek w klubie zawsze na pierwszym miejscu stawiał zawodników. Pierw oni mieli mieć wszystko uregulowane . On zawsze na końcu. Nigdy nie narzekał, nigdy nie słyszałem z jego ust słowa skargi. Czasem widać było że nie do końca jest po jego myśli ale starał się tego nie okazywać. Widziałem jak prowadzi treningi, odprawy przedmeczowe. Był lubiany. Potrafił docierać do każdego. Kiedy w 2016 roku zrezygnował z funkcji trenera Podhala. Pytając go o powody odpowiedział w swoim stylu: Nie mogę już dłużej łączyć funkcji dyrektora szkoły i trenera trzecioligowej drużyny bez szkody dla wszystkich. Te słowa oddają Marka Żołędzia jakim był dla innych i jakie miał wartości którymi kierował się w życiu Grzegorz Wrona.

marekczolo6