Hybryda konie Morskie Oko

Spór pomiędzy fiakrami powożącymi zaprzęgami konnymi na drodze do Morskiego Oka, a organizacjami broniącymi praw zwierząt nie zostanie zakończony w momencie wprowadzenia wozów hybrydowych. Aktywiści Organizacji Pożytku Publicznego VIVA! Akcja dla zwierząt drwią z pomysłu pytając jak i po co odciążać konie, które nie są przeciążone?

Konflikt pomiędzy wozakami na drodze do Morskiego Oka, a aktywistami z organizacji pro-zwierzęcych ciągnie się od lat. Tatrzański Park Narodowy, który znalazł się pomiędzy stronami spotu starał się załagodzić konflikt. W tym celu wprowadzono coroczne badania koni. Obowiązują także rygorystyczne przepisy obowiązujące fiakrów powożących zaprzęgami konnymi. Powstał także pomysł, aby wprowadzić ułatwienie dla koni w postaci wozów ze wspomaganiem elektrycznym na stromych podjazdach. W tym celu odbyły się w 2014 roku specjalne badania sił, jakie oddziałują podczas ciągnięcia wozu z turystami przez parę koni.

- Przypominamy, że pomiar ten przeczył podstawowym prawom fizyki. Przy pomierzonych wówczas siłach wóz nie mógłby wyjechać z Palenicy Białczańskiej na Włosienicę. Firma, która hybrydę wyprodukowała, podczas procesu jej projektowania miała konsultować się z hipologiem. Tym samym, który skompromitował się wyliczeniami niezgodnymi z logiką i prawami fizyki. Już sam ten fakt pozwala prognozować, że hybryda nie może działać w sposób, w jaki działać powinna, czyli nie odciąży koni z Morskiego Oka - mówi Anna Plaszczyk, aktywistka która kwestionuje wyniki badań oraz sposób działania wozu z elektrycznym wspomaganiem.

Aktywiści Organizacji Pożytku Publicznego VIVA wymieniają aż kilkanaście nieprawidłowości, które zarzucają fiakrom oraz przedstawicielom TPN. Począwszy od błędach w wyliczeniach i braku udziału organizacji pro-zwierzęcych w testach, po zły dobór firmy produkującej wóz i pył bitumiczny, który nadal będzie wdychany przez zwierzęta i turystów na drodze do Morskiego Oka.

- Po raz kolejny podkreślamy, że Tatry nie są miejscem dla koni, a odpowiedzialna i mądra turystyka na tym obszarze powinna opierać się na sile mięśni ludzkich turystów. Przysłużyłoby się to nie tylko koniom, ale także niedźwiedziom i innym zwierzętom żyjącym w Tatrach, a także ochronie terenu Doliny Rybiego Potoku w ogóle. Nie jest tajemnicą, że pył bitumiczny, odkuwany z asfaltu przez konie, trafia do atmosfery Tatr, zanieczyszczając teren chroniony. Wdychają go też niczego nieświadomi turyści, szukający w Tatrach krystalicznego powietrza - zaznacza Anna Plaszczyk.

Fiakrzy, którzy powożą wozami ciągniętymi przez konie również mają zarzuty wobec organizacji pro-zwierzęcych w postaci braku dobrej woli i chęci porozumienia mimo wprowadzanych kolejnych ustępstw na rzecz pomysłów aktywistów. - Oni na nas zarabiają. Jeżeli są badania koni, to wtedy jest wielka akcja i zbierają na badania tych koni, a tu się nic złego koniom nie dzieje. W tamtym roku tych badań przez pandemię nie było i nic złego się nie wydarzyło. Mamy lekarzy weterynarzy lokalnych, którzy na bieżąco naszymi końmi się opiekują – zaznacza Stanisław Chowaniec, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka z Gminy Bukowina Tatrzańska.

Badania prototypowego wozu hybrydowego na drodze do Morskiego Oka mają być prowadzone podczas wakacji. Jesienią, kiedy będą już znane wyniki badań przedstawiciele Tatrzańskiego Parku Narodowego mają podjąć decyzję o tym, czy wprowadzenie wozów ze wspomaganiem dla koni będzie obowiązkowe, czy nie.