2021 01 30 TOPR smiglowiec lawina ocaleni6893

To był wyjątkowo pracowity weekend dla ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przez niespełna 48 godzin toprowcy udzielili pomocy aż 15 osobom, wśród których znajdowali się poszkodowani z dwóch lawin, które w sobotę, w dwóch różnych miejscach zeszły w Tatrach. Tylko dzięki ogromnemu szczęściu uczestniczący w nich turyści i narciarze wyszli praktycznie bez szwanku. O tym oraz o innych weekendowych interwencjach opowiada Tomasz Wojciechowski, ratownik TOPR.

 Miniony weekend w Tatrach upłynął pod znakiem pełnej gotowości i wzmożonych akcji ratunkowych przeprowadzanych przez pracowników TOPRu

Rzeczywiście, ostatni weekend mimo obowiązującego zagrożenia lawinowego przyniósł ze sobą znaczny ruch na górskich szlakach, dlatego był to dla nas dosyć pracowity czas. Przez te dwa dni wielokrotnie wyruszaliśmy w Tatry - łącznie udzieliliśmy pomocy 15 osobom - na szczęście nie było to 15 różnych zdarzeń. Wśród poszkodowanych znalazły się osoby z wypadków lawinowych, narciarze, zbłąkani turyści oraz osoby, które zaskoczyły złe warunki na szlaku.

Zimowe wyjścia w góry zawsze wiążą się z ryzykiem zejścia lawiny. Zagrożenie obowiązujące przez ostatnie dni sprawdziło się, a to pociągnęło za sobą konieczność Waszych interwencji

Wypadek, który zaangażował największą liczbę ratowników był wypadkiem lawinowym pod Suchym Wierchem Ornaczańskim na tzw. Żlebie Piszczałki, gdzie grupa narciarzy podczas zjazdu uwolniła lawinę, która porwała trzy osoby. Dwie z nich zostały przysypane całkowicie, jedna częściowo. Podjęliśmy szybkie, zdecydowane działania, ściągnęliśmy ratowników do Centrali by sukcesywnie wysyłać ich w górę, od razu uruchomiliśmy śmigłowiec. W poszukiwania zaangażowały się osoby znajdujące się na powierzchni i to one odnalazły swoich współtowarzyszy. Było to możliwe dzięki odpowiedniemu przygotowaniu narciarzy, którzy posiadali detektory lawinowe, a te pozwalają szybko przystąpić do działań poszukiwawczych. Przypominam, że zadziała to tylko wtedy gdy zarówno osoby przysypane jak i poszukujący dysponują wyposażeniem lawinowym czyli sondą, detektorem i łopatką, i przede wszystkim potrafią właściwie użyć tego sprzętu. To była pierwsza z dwóch lawin. Druga pojawiła się w rejonie Kotła Kościelcowego gdzie suw lawinowy porwał dwie osoby. Jedna z nich doznała złamania kości podudzia. Na szczęście osoby te nie zostały przysypane, co w dużej mierze ułatwiło nam akcję ratunkową i działania transportowe.

Wspominał Pan o udzieleniu pomocy 15 osobom, zatem co jeszcze oprócz zejścia dwóch lawin działo się w Tatrach

Kolejne zgłoszenia dotyczyły wypadku w rejonie Hali Gąsienicowej - tutaj turysta miał ranę spowodowaną przez nadzianie się na własne raki; mieliśmy turystę, który próbował schodzić z Karbu w stronę Pojezierza po śladach narciarzy w związku z czym w dość krótkim czasie utknął w kosodrzewinach i w śniegu praktycznie ,,po pachy”. Inny sobotni wędrowiec zbłądził w okolicach kopuły szczytowej Kasprowego Wierchu. Po pierwszym nawigowaniu go w stronę obserwatorium napotkał innych turystów i z ich pomocą zszedł do schroniska na Hali Gąsienicowej i dalej do Zakopanego - nasza bezpośrednia interwencja okazała się zbyteczna. W międzyczasie mieliśmy także zgłoszenie od 9 osób, które szły w stronę Kondratowej, ale utknęły na Przełęczy Kondrackiej, ponieważ dalsze ścieżki były nieprzedeptane. W pierwszym etapie pomogli im turyści schodzący z Giewontu. Przy ich pomocy przeszli przez Kopę Kondracką do Przełęczy pod Kopą Kondracką i stamtąd nasi ratownicy sprowadzali ich na dół do Kuźnic. Warunki były dosyć trudne, dlatego na drogę zejściową, każdą z tych osób wyposażyliśmy w detektory i plecaki ABS - wszystko skończyło się pomyślnie.

To wszystko działo się w sobotę, a jak na szlakach było w niedzielę?

Niedziela była zdecydowanie spokojniejsza, ale nie obyła się bez zdarzeń - pojawił się uraz nogi w Dolinie Strążyskiej oraz uraz stawu kolanowego narciarki zjeżdżającej z Kasprowego Wierchu - tutaj musieliśmy zaangażować śmigłowiec TOPR. Mniej interwencji czy bezpośredniej pomocy nie oznacza, że pracownicy TOPR nie mają co robić. W ,,spokojniejszych” chwilach oddajemy się konieczności pracy biurowej, pisaniu raportów i uzupełnianiu papierów.

 

Osoby uprawiające turystykę zimową powinny wykazywać się rozwagą i brać pod uwagę wszelkie zagrożenia, teraz - szczególnie te lawinowe

Zgadza się. Apelujemy do wszystkich od skiturowców przez idących na rakietach, turystów ,,spacerowych” w rakach - zagrożenie dotyczy wszystkich bez wyjątku. Turyści, którzy decydują się na wyjście w góry, w warunkach zimowych powinni być przygotowani na każdą ewentualność ze szczególnym uwzględnieniem zagrożenia lawinowego. Każda z tych osób powinna być odpowiednio wyposażona, pomijając stosowny ubiór, powinniśmy mieć raki, czekan, sprzęt lawinowy, czyli detektor, sondę i łopatkę; na plus na pewno będzię posiadanie plecaka wypornościowego - jest to niezbędne minimum przy zimowych wędrówkach. Miejmy na uwadze, że góry w ogóle, a szczególnie te zimowe to nie tylko sprzęt, to przede wszystkim wiedza i doświadczenie. Jeżeli będziemy dysponować sprzętem, a nie będziemy w stanie go użyć albo będziemy dysponować sprzętem, a nie będziemy umieć właściwie wybrać czy wyznaczyć trasę naszej wędrówki to bardzo szybko może się okazać, że ściągniemy niebezpieczeństwo na siebie i innych. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z całym szeregiem różnych zależności, dlatego zawsze na pierwszym miejscu musimy stawiać nasze życie i zdrowie. W sytuacji kiedy dysponujemy bardzo małym doświadczeniem albo żadnym to na początku swojej górskiej drogi korzystajmy z pomocy osób doświadczonych, instruktorów czy przewodników, którzy będą w stanie nam pomóc i właściwie doradzić, a z czasem, w miarę zdobywania wiedzy i nowych umiejętności będziemy mogli wypuszczać się na samodzielne lub bardziej wymagające wędrówki.

fot: Marcin Szkodziński