Przy zakopiance na wjeździe do miasta ustawiony został baner, którego treść jeszcze bardziej podzieliła mieszkańców Zakopanego i okolic. Wszystko za sprawą zamieszczonych sloganów i treści.
Hasło widniejące na banerze „Tradycyjne Podhale” oraz podpis, że „Rada Miasta Zakopanego od 9 lat łamie prawo nie przyjmując uchwały antyprzemocowej” to powrót do sporu, który ciągnie się pod Tatrami od wielu lat. Z jednej strony są radni będący w mniejszości oraz osoby ich wspierające, które nie tylko komunikują, że Rada Miasta nie przyjmując uchwały łamie prawo, ale przede wszystkim dają do zrozumienia, że jest ciche przyzwolenie na przemoc domową, a tradycja równa się przemoc. Z drugiej strony jest większość radnych, którzy wytykają błędy oraz zagrożenia, które niesie ze sobą uchwała. Wskazują tu na możliwość odbierania dzieci rodzicom z błahych powodów oraz inwigilację i nadmierną ingerencję w rodzinę.
Do sporu pomiędzy radnymi i społecznościami ich wspierającymi dzisiaj doszła jeszcze jedna strona. Wszystko przez napis na banerze: „Kochany Mikołaju! Na święta chciałbym, żeby tata przestał na nas krzyczeć i bić mamusię.”
Zapis ten sprawił, że znaczna część mężczyzn poczuła się dotknięta, jakoby tylko oni byli sprawcami domowej przemocy zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej. - Nie zgadzam się z takim stereotypowym myśleniem. To nie jest prawda, że tylko mężczyźni są sprawcami przemocy. Teraz równie często są oni ofiarami przemocy psychicznej, tylko znoszą to w milczeniu - mówi mieszkaniec Zakopanego.
Po publikacji pierwszych zdjęć na portalach społecznościowych w sieci zawrzało. - Zastanawiam się nad pozwem w stosunku do autora i zleceniodawcy bilbordu za szerzenie stereotypów – pisze jeden z internautów argumentując, że przemoc psychiczna jest stosowana przez kobiety, które później przez sądy są automatycznie uznawane za ofiary, bo przemoc psychiczna nie zostawia śladów w postaci siników.
Czy baner, który wprowadza tak wiele kontrowersji zniknie z przestrzeni publicznej, a może sprawa znajdzie swój finał w sądzie?
fot. Marcin Szkodziński
Komentarze obsługiwane przez CComment