Kuchnia sw Alberta

Od początku roku przybywa potrzebujących, którzy zgłaszają się po bezpłatne posiłki do kuchni św. Alberta w Zakopanem. Osoby pomagające w zbiórce produktów spożywczych proszą o wsparcie i przywrócenie koszy w sklepach z przeznaczeniem na kuchnię dla potrzebujących.

Od początku roku przybywa osób, które utraciły pracę w związku z epidemią oraz falą zwolnień w branży turystycznej, która dominuje na Podhalu. Są rodziny, które utrzymywały się wyłącznie z wynajmu pokoi turystom, który od początku listopada jest zakazany. Przez te obostrzenia tysiące ludzi już straciło pracę.

- Sytuacja wygląda tragicznie. Całe rodziny są na skraju wyczerpania psychicznego, jak i finansowego, a jedno z drugim jeszcze się kumuluje – mówi Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. - Przy drugiej fali wirusa mamy drugą falę zwolnień. Według statystyk Izby Hotelarstwa Polskiego wiedzieliśmy już o 38% zwolnień do końca października. Teraz myślę, że jest to już ponad 50% zwolnień sektora licząc łącznie od początku roku – dodaje.

Rodziny, które pracowały wyłącznie w branży turystycznej znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Znaczna część albo straciła pracę, albo ich wynagrodzenia zostały radykalnie zredukowane. Niektórym brakuje już nawet na przysłowiowy chleb i korzystają z bezpłatnych posiłków.

- Na początku roku było więcej potrzebujących. Teraz zapotrzebowanie jest olbrzymie przez to, że większość obiektów jest zamknięta. Wiele osób zgłasza się z prośbą o wsparcie. Nie finansowe, ale produktami spożywczymi, bo nie mają co jeść – zaznacza Gerard Wolski, wolontariusz który pomaga w zbiórce produktów spożywczych, z których później przygotowywane są posiłki w kuchni św. Alberta w Zakopanem

Wśród potrzebujących są także tacy, którym jest wstyd się przyznać, że potrzebują pomocy i cierpią głód, bo są takie dni, że nie mają co zjeść.

- Często ludzie się wstydzą, a nie powinni. Zgłaszają się osoby, które proszą dla kogoś potrzebującego o posiłek, lub produkty spożywcze – zaznacza Gerard Wolski. - Zazwyczaj dostaję wiadomość i ktoś wręcz błaga, o to, żeby wspomóc, bo sam też nie ma pieniędzy, żeby pomóc – dodaje.

- Kochany, szczerze Ci powiem, że mi głupio, ale piszę do ciebie. Moja mama nawet nie ma na chleb, jest możliwość, byście jej pomogli? My sami z Marcinem czekamy na wypłatę i nie jesteśmy w stanie teraz pomóc. Nie chodzi do pracy, bo teraz ludzi nie ma i nie ma roboty – to treść jednej z wiadomości, których Gerard otrzymuje coraz więcej.

W sklepach spożywczych nie tylko w Zakopanem, ale także w okolicznych miejscowościach ustawione są kosze z napisem „kuchnia św. Alberta”. Wkładając tam produkty spożywcze można wspomóc potrzebujących, a ich przybywa każdego dnia.