NOWY TARG. Końcówka wakacji zawsze była dla nowotarskiego targu okresem wyjątkowej prosperity. Słowacy przybywali tłumnie, by – korzystając z ciepłej, letniej aury - zaopatrzyć się w różne artykuły, obuwie, odzież i domowy sprzęt przed początkiem roku szkolnego. W tym sezonie już tak nie jest.
Jeszcze przed tygodniem z placu targowego dochodził lament, że czerwona strefa „położyła” handel. Teraz, po zmianie koloru na ostrzegawczy niebieski, sytuacja poprawiła się tylko nieznacznie.
Po pandemicznym zamknięciu granic handlujący mogli jeszcze skorzystać z tarczy antykryzysowej. Po krótkim – i, miejmy nadzieję, już finalnym epizodzie czerwonej strefy - ruch na placu co prawda jest, ale obrót pozostaje znikomy. Przyczyna takiego stanu to wyraźny ubytek słowackich nabywców. Do przyjazdu na targ zniechęca ich ilość zakażeń w naszym regionie, podawana również w słowackich mediach.
Janusz Chowaniec, prezes spółki Nowa Targowica, szacuje, że Słowaków jest na nowotarskim jarmarku nawet 85 procent mniej niż zwykle, a najbardziej dotyka to właścicieli stoisk odzieżowych i przemysłowych. Sprzedający sadzonki drzew, krzewów i kwiatów doświadczają nieco mniejszego ubytku klienteli.
Przy ładnej pogodzie targ odwiedzają nawet urokliwe Romki z Rumunii w tradycyjnych strojach, dodając mu kolorytu. Racja bytu targowicy to jednak klientela słowacka. Teraz reprezentowana tylko przez najodważniejszych bywalców jarmarku.
A jeśli „bracia Słowacy” nawet już tak bardzo boją się pojawiać w granicach powiatu nowotarskiego, mogą mieć problemy, jeśli taki handlowy wypad wyjdzie na jaw w miejscu pracy, bo jest zagrożony 10-dniową kwarantanną. Ponadto za południową „miedzą” liczba zakażeń też wzrosła.
Mimo zagrożeń kwarantanną i mimo wszystkich obaw, zakupy w Polce są dla sąsiadów zza południowej miedzy nadal kuszące, co sprawia porównanie cen wszelakich towarów.
Fot. Anna Szopińska
Komentarze obsługiwane przez CComment