k161PODHALE. Mnożące się imprezy jeździeckie na Podhalu świadczą, jaką popularność zdobywają w regionie różne formy hippiki. Doroczne Podhalańskie zawody Jeździeckie w Łopusznej są wszakże jedynymi, podczas których konkurują najbardziej mocarne konie i najsilniejsi wozacy.

W przypadku Podhalańskich Zawodów jeździeckich, które w miniony weekend, pierwszy weekend sierpnia, odbyły się dwudziesty czwarty raz, można mówić zarówno o długiej tradycji, jak i wysokim prestiżu. Przed pandemią przyjeżdżali na nie również uczestnicy zza południowej miedzy. Ale i w tym roku dopisali przedstawiciele wielu stadnin z Małopolski.

- Czarny Dunajec, Pcim… Myślenice, rejon Nowego Sącza – mówi  Stanisław Buła, organizator Zawodów. - W tym roku nie dotarli Słowacy, bo konie nie mogły przejechać przez granicę z powodu problemów natury sanitarnej.

P3850397

Dość kapryśna pogoda nie odstraszyła tych, którzy w sobotę jeszcze nieśmiało, ale w niedzielne popołudnie już tłumnie przybywali na rozległy teren przed Dworem Tetmajerów. Zawody w skokach przez przeszkody „O Puchar Wójta Gminy Nowy Targ” to od prawie ćwierć wieku popis gracji, precyzji i współpracy konia z jeźdźcem. Poprzeczki wędrowały od wysokości 50, 70, 80 do 100 cm. A z roku na rok coraz bardziej widoczne - sukcesy w tej konkurencji najczęściej odnoszą młode i bardzo młode amazonki. Najmłodsza była 8-letnia Liliana Kuliga z Kościeliska.

W sobotę rozegrany został konkurs specjalny, pokazowy, zwany konkursem potęgi skoków, pod patronatem Stajni Neptuno. Sztuka polegała na pokonaniu 5 przeszkód: czterech technicznych i jednej wysokościowej. Wygrała go 16-letnia Idalia Kuliga z Kościeliska, KS „Konsul”, na klaczy Forever Young.

P3850464

Mistrzostwa Podhala w zrywce drewna są nieco młodsze od zawodów jeździeckich w Łopusznej, bo organizowane były tego roku osiemnasty raz. W terenie o takich spadkach i wzniesieniach, na których często nie poradzi sobie traktor, zainicjował je profesor weterynarii Marian Tischner, który co roku funduje też główną nagrodę – paradne chomąto. W tej siłowej, wyjątkowo emocjonującej konkurencji, wzięło udział 15 zawodników, przy czym startów było 16, gdyż jeden wozak brał udział z dwoma końmi.

k111

- Konie są różnej wagi, różnej mocy – mówi Stanisław Buła. - Nie zawsze koń masywny najlepiej ciągnie drzewo. Dopuszczamy wszystkie konie, a każdy musi się dostosować do regulaminu, który obowiązuje już od kilkunastu lat. Uciągnąć muszą ok. kubika drewna surowego, a te dwa klocki ważą ok. 700 – 800 kilo. Woźnica z koniem ma przeciągnąć za łańcuch te kłody jakichś 50 metrów i załadować je z pomocą konia na karę, czyli przednią część wozu, potem przeciągnąć na tym wozie następnych 150 metrów, rozładować i dotrzeć do mety. Nie może w tym czasie używać ani bata, ani wulgarnych słów.

k105

Łopuszniańscy wozacy to nie lada siłacze, ale od dwóch lat wyrosła im silna nowotarska konkurencja, głównie z Kowańca, gdzie działają Zakłady Usług Leśnych. Prócz nich do zawodów w zrywce zgłosili się wozacy z Murzasichla, Jurgowa, Ostrowska, Klikuszowej.  

I miejsce w zrywce wywalczył właśnie nowotarżanin z Kowańca, Jan Wróbel z koniem Natem, II – Stanisław Gil z Łopusznej, właściciel Jantara, III – kolejny nowotarżanin: Mateusz Fryźlewicz w parze ze Smerfem, a IV – jego brat Maksymilian z Lepartem.

Fot. Anna Szopińska