GDAŃSK - NOWY TARG. Końcówka ubiegłego roku zapisała się dotkliwą stratą dla polskiego sportu lotniarskiego. W połowie listopada, w wieku 84 lat, zmarł Józef Gigoń – legenda podniebnych wyczynów na skrzydłach lotni i wiatru, wyczynowiec i konstruktor. Teraz, prawie trzy miesiące po jego śmierci, nasza redakcja otrzymała fantastyczny, unikatowy prezent z drugiego końca Polski, związany z osobą słynnego nowotarżanina.
Pan Rajmund Cieśluk z Gdańska nadesłał zdjęcia dwóch tatrzańskich skoków pioniera lotniarstwa.
Jedno z nich pokazuje, jak Józef Gigoń, w towarzystwie przypadkowego świadka, Czecha, szykuje się do lotu z Rysów. Rok był wtedy 1978.
Drugie zdjęcie zostało zrobione na Giewoncie, pięć lat później, w roku 1983. 22. lipca pasjonat o wielkiej odwadze wykorzystał „komunistyczne święto”, by drugi raz w życiu wystartować z Giewontu (pierwszy raz startował spod krzyża w 1976 roku). Ponieważ szczyt Giewontu jest kamiennym rumowiskiem i w ocenie mistrza można się było odbić od jednego tylko głazu – rozbieg skrócony do dosłownie dwóch kroków wymagał użycia ogromnej siły. Startując w takich warunkach, trzeba było rozpędzić lotnię do prędkości startowej (ok. 30 km/h).
Józef Gigoń to także rekordzista Polski z 1978 roku, jeśli chodzi o czas lotu. Rekord zdobył wynikiem 5 godzin i 1 minuta w powietrzu.
Po kolejne rekordy w skali Polski sięgał, startując z wierzchołka wulkanicznej góry Wdżar koło Kluszkowców. W 1977 roku ustanowił rekord wzniesienia się nad poziom startu (1160 m). Kolejny jego rekord – do tej pory nie pobity - to czas przelotu, który wyniósł 8 godz. 20 min. Dokonał tego na lotni „Rysy” własnej konstrukcji.
Archiwalne zdjęcia z Gdańska – przechowane i ocalone od zapomnienia – stają się dziś przyczynkiem do legendy i sławy nowotarskiego lotniarza, zawodnika i mistrza.
Fot. z archiwum Rajmunda Cieśluka
Komentarze obsługiwane przez CComment