lw5

W sobotnich meczach rozgrywek grupy wschodniej 4 ligi Lubań Maniowy rozgromił na swoim boisku Radłovię, a Jarmuta przegrała – po bramce w doliczonym czasie gry – z Metalem Tarnów.

Lubań Maniowy – Radłovia Radłów 7:1 (4:1)

Bramki: 1:0 Mrówka 6 , 2:0 Duda 21, 3:0 Pluta 23, 3:1 Klich 28, 4:1 Kasperczyk 40, 5:1 M. Sikora 65, 6:1 Ligienza 80, 7:1 M. Sikora 84.

Lubań: J. Sikora – Ligienza, Zawiślan (60 Wróbel), Mrówka (60 Chlipała), Jandura – Duda (60 Szwajnos), Pluta (74 Jazgar), Firek, Magdziarczyk (60 Sikora), Kasperczyk, Skórski.

Radłovia:Wadas – Kijak, Kijowski(70 Leżon), Michałek(75 Schab), Kozioł (78 Gąsawski) – Gwóźdź, Żurek, Broda, Rosa (46 Szumlanski), Derlega, Klich.

Sędziował: Artur Smoleń z Nowego Sącza. Żółta kartka: Kozioł.

Już po 25 minutach losy tego spotkania były rozstrzygnięte. Lubań dał gościom lekcje skuteczności. W 9 minucie wynik otworzył Mrówka po dobrym zagraniu Dudy z bocznego sektora boiska. W 21 minucie Duda sam sfinalizował składną akcję zespołu, a 2 minuty później Pluta wgrał sytuację sam na sam z Wadasem. W 28 minucie to goście po tzw. centro strzale Klicha cieszyli się z bramki, ale jeszcze przed przerwą na 4:1 trafił Kasperczyk po precyzyjnym dograniu na „krótki” słupek Zawiślana.

Po przerwie gospodarze dołożyli trzy kolejne gole. W 65 minucie po akcji Kasperczyka, formalności dopełnił M. Sikora. W 80 minucie po zagraniu Pluty, celnie główkował Ligienza, a w 84 minucie wynik po indywidualnej akcji ustalił Kasperczyk.

- Oprócz wyniku cieszy nas to że przez praktycznie 90 minut gry wyglądaliśmy bardzo dobrze w każdym elemencie gry. Cieszą dobre zmiany jakie dali nasi młodzi zawodnicy. Teraz już jednak grubą kreską odcinamy to spotkanie i skupiamy się na środowym finale Pucharu Polski – ocenił trener Lubania, Grzegorz Hajnos.

***

Metal Tarnów – Jarmuta Szczawnica 1:0 (0:0)

Jarmuta: Możdżeń – H. Michałczak, Barnaś, Weber, Kuziel (70 Janc), Wiercioch, Sidorczuk, Manko (85 Styrenczak) , Drożdż, Adamczyk (88 Kamiński) , D. Michałczak.

Zwycięski gol dla gospodarzy padł w doliczonym czasie gry. Wcześniej kilka znakomitych okazji mieli szczawniczanie. M.in w sobie tylko wiadomy sposób bramkarz gospodarzy obronił strzał Adamczyka. Wcześniej pojedynek jeden na jeden przegrał z nim Wiercioch, a po strzale Kuziela piłka zatrzymała się na słupku.

- Brutalnie przekonaliśmy się jak piłka bywa niesprawiedliwa. Zagraliśmy najlepszy mecz w sezonie a wracamy do domu bez choćby punktu – przyznał Grzegorz Borucki.