gusow1

Rozmowa z białoruskim szkoleniowcem hokeistów KH Podhale, przed rozpoczynającym się już w piątek sezonie ligowym.

Jak pan zapatruje się na sezon, który wszystko wskazuje na to, że będzie inny niż dotychczasowe…

- Szczerze, nie mam pojęcia co myśleć. Sam się zastanawiam jak to będzie wszystko wyglądało. Dzisiaj wiem tylko tyle, że w piątek zaczynamy ligę, a do tej pory przeprowadziliśmy w komplecie tylko dwa treningi. Chcieliśmy przełożyć przynajmniej pierwsze dwa ligowe mecze, ale związek się nie zgodził. Nie chodziło nam wcale o wyniki, ale po prostu o zdrowie zawodników. Każdy kto miał coś wspólnego z hokejem, wie jakie konsekwencje może spowodować pół roku przerwy od treningów. Najwyraźniej jednak osoby decyzyjne w polskim hokeju nie przywiązują do tego wagi. Trudno, musimy sobie jakoś tym poradzić. Powiedziałem chłopakom, że będziemy szukać formy w trakcie kolejnych meczów i treningów. Z drugiej strony nie da się ukryć, że każdy z nas stęsknił się za hokejem. Każdy już pragnie poczuć te emocje jakie towarzyszą meczom o punkty, poczuć smak zwycięstwa.

Kibice Podhala muszą więc być przygotowani na to, że ten początek sezonu będzie wyjątkowo trudny..

- Z pewnością łatwy nie będzie. W normalnej sytuacji, na tym etapie przygotowań powinniśmy już pracować głównie nad taktyką. A my pracujemy nad podstawowymi elementami. Chłopaki po miesiącach siedzenia w domu, tak naprawdę przypominają sobie jak się gra w hokeja. Do tego, w porównaniu z zeszłym sezonem, jest sporo zmian w zespole. Drużyna buduje się na nowo. Poznajmy się nawzajem. To też wymaga czasu. Dlatego na razie chcemy wystartować, a dopiero kolejne dni czy tygodnie dadzą odpowiedzi na wiele pytań.

Można więc mówić o celach na sezon?

- Oczywiste jest że naszym celem jest wygrana w każdym spotkaniu. Za daleko w przyszłość nie ma sensu wybiegać. Każdy kto rozumiem hokej, wie że zespołu nie buduje się z dnia na dzień. To jest czasochłonny proces. Widzę, że działacze z Nowego Targu są tego świadomi. Na tę chwilę organizacyjnie wygląda to bardzo fajnie. Na nic nie mogę narzekać. Skupiamy się na ciężkiej pracy, która mam nadzieję, że wcześniej czy później przyniesie efekty.

Gdyby rok temu ktoś by panu powiedział, że zostanie pan trenerem Podhala, wziąłby to pan za żart?

- Nie, dlaczego? Życie trenera jest takie, że dziś jesteś tu, jutro tam. Trudno coś planować na dłuższa metę.

Po rezygnacji z funkcji pierwszego szkoleniowca GKS Tychy, planował pan dłuższy odpoczynek od pracy trenera?

- Nie, byłem gotowy do nowych wyzwań. Sytuacja z korona wirusem jednak przewróciła do góry nogami także ten hokejowy świat. Szczerze powiem, że jeszcze w maju zastanawiałem się nad zmianą profesji. Nie byłoby to łatwe, bo w hokeju jestem już ponad 44 lata.

I wtedy zadzwonił telefon z Nowego Targu. Był pan zaskoczony?

- Skłamałbym gdybym powiedział, że nie. Głównie z tego powodu, że wiedziałem, że trener Barski ma jeszcze ważny kontrakt. Działacze podjęli jednak taką a nie inną decyzję. Nie mnie to oceniać. Złożyli mi propozycję nad którą długo się nie zastanawiałem. Powiedziałem sobie: ok., jadę.

Jest pan zadowolony z kadrą jaką na tę chwile pan dysponuje?

- Przede wszystkim cieszmy się z tego co mamy. Kiedy latem ustalałem warunki z Podhalem, w kadrze nie było ani jednego zawodnika. Działacze wykonali jednak od tamtego momentu dużą pracę. Czas pokaże jak drużyna będzie się prezentowała. Zawsze najwięcej wymagam od obcokrajowców. Z drugiej strony nie jestem oderwany od rzeczywistości i wiem, że budżet nas ogranicza i wiem na jakich zawodników możemy sobie pozwolić. Wspólnie z działaczami doszliśmy do wniosku, że z wielu powodów nie będziemy ściągać graczy z USA czy Kanady, że poszukamy w Europie. Udało się nam na dzisiaj sprowadzić takich a nie innych zawodników. Zaufaliśmy im, ale też każdy z nich wie, że musi sobie solidnie zapracować na miejsce w drużynie. Obcokrajowiec musi się wyróżniać na tle polskich zawodników. W przeciwnym razie nie ma sensu żeby go trzymać. Mogę powiedzieć, że już jeden z naszych zagranicznych zawodników dostał ode mnie miesiąc na to by udowodnić, że zasługuje na to by być w tej drużynie.

gusv3

Na ten moment może ktoś jeszcze dołączyć do zespołu?

- Chcielibyśmy jeszcze pozyskać kreatywnego obrońcę, który pomoże nam np. w okresach gry w liczebnej przewadze czy osłabieniu. Czekam, też aż w zespole wyłoni się lider z prawdziwego zdarzenia, bo na razie go nie dostrzegam.

A jeżeli chodzi o obsadę bramki? Przemysław Odrobnym jest bezwzględnie numerem jeden. O pozycję numer dwa walczyć mają dwaj młodzi Paweł Bizub i Szymon Klimowski – o ile ten drugi nie wyjedzie do Szwecji....

- Też jestem zdania, że powinniśmy się wzmocnić na tej pozycji, że Przemek powinien mieć solidnego konkurenta w walce o miejsce w bramce. On tylko na tym może zyskać, bo nic tak nie podnosi umiejętności, jak zdrowa rywalizacja.  Rozmawiam o tym z działaczami, ale ponownie na przeszkodzie stoją pieniądze. Naprawdę chciałoby się wiele, ale są rzeczy na które nie mam wpływu.

W okresie przygotowawczym w treningach uczestniczyła spora grupa młodych wychowanków. Dostaną szansę w sezonie ?

- To nie jest takie proste. Ja lubię pracować z młodzieżą, chcę żeby Ci młodzi chłopcy był przy pierwszej drużynie, ale też nie jestem czarodziejem, żeby od razu szkolić młodych i osiągać jak najlepsze wyniki. A braki w szkoleniu są bardzo duże. Nie potrafię zrozumieć jak można pozwolić na to by najzdolniejsi zawodnicy opuszczali szeregi klubu, tak jak to miało miejsce w przypadku Kamińskiego, Brynkusa czy teraz Tobiasza Kapicy. Dziwna, niezrozumiała polityka. Wracając do bieżących spraw to Ci którzy prze trenowali z nami okres przygotowawczy, szansę prędzej czy później ode mnie dostaną. Od nich zależy czy ją wykorzystają. Nie jest łatwo przestawić się z hokeja młodzieżowego na seniorski. Mówię tutaj nie tylko o kwestiach przygotowania fizycznego, ale też mentalnego. Ja ich obserwuje, rozmawiam z nimi i widzę, że oni sami nie mają przekonania, że sobie poradzą. A to tak jakby pięściarz wyszedł do ringu niepewny swoich umiejętności. Jeden cios i leży na deskach. Ja pamiętam kiedy jako zawodnik grałem w Podhalu. Wtedy młodzi wychowankowie jak przykładowo Jarek Różański, wchodzili do drużyny bez żadnego respektu. Od pierwszego treningu wywierali presję na dużo bardziej doświadczonych zawodnikach i w ten sposób budowali sobie pozycję w drużynie. A dziś są tacy zawodnicy, którzy boją się własnego cienia na lodzie.

Jak pan odbiera porównanie swojej osoby z osobą trenera Ewalda Grabowskiego ? Mówi się, że również pan jest zwolennikiem twardej ręki...

- Nie rozumiem takich porównań. Hokej przez te ponad 20 lat się zmienił. To co wyprawiał z nami trener Grabowski, to była stara, radziecka szkoła. Ja mam zupełnie inne myślenie, jestem innym człowiekiem, więc nie widzę podstaw żeby nas porównywano.

Z roku na rok faworyt ten sam, GKS Tychy?

- Wcale nie uważam, że w zeszłym sezonie to GKS Tychy był faworytem. Podobnie teraz. Jest spora grupa klubów mocnych zarówno kadrowo jak i finansowo. Mówimy tutaj drużynach z Oświęcimia, Katowic, Krakowa czy Jastrzębia. Ciekawy zespół stworzył się w Toruniu. Także zespół z Sosnowca wyglądał bardzo ciekawie w sparingach z nami. Wraca drużyna z Sanoka, która znając charakter trenera Ziętary, na pewno nie będzie chciała być „chłopcem do bicia”. Zobaczymy, czas pokaże jak się to potoczy.

W Nowym Targu czuje się pan jak u siebie w domu?

- Tak. Fajnie wrócić w to samo miejsce po blisko 30 latach. Ja jednak praktycznie gdzie bym nie był, nigdy nie mam problemu z aklimatyzacją. Mam taki charakter, że to ja dostosowuje się do otoczenia, a nie wymagam by otoczenie dostosowało się do mnie. Nigdy nie narzekam, nie marudzę. Oczywiście Nowy Targ nie jest dla mnie zwykłym miastem. Spędziłem tu dużą część mojej młodości i cieszę się, że znów jest mi tutaj dane mieszkać i cieszyć się urokiem tego miasta, regionu i sympatią ludzi.

Rozmawiał Maciej Zubek 

gusov2