NOWY TARG. Na trzy tury było tego roku rozłożone świętowanie złotych i diamentowych godów nowotarskich par. Przez kolejne dni we wnętrzach „Karcmy u Borzanka” gromadzili się ci, dzięki których pracowitości, entuzjazmowi, zdolnościom i wiedzy miasto przeżyło cywilizacyjny skok – małżonkowie z rocznika 1971.
Par „złotych” uzbierało się tego roku 58, a „diamentowych” – 12. Godna liczba i godne podziwu kondycja, sprawność, humor wielu jubilatów. Tym bardziej, że są to ludzie, którzy na starcie doświadczyli trudnych warunków bytowania, braku materiałów budowlanych, kłopotów ze zdobyciem wielu dóbr potrzebnych, by zapewnić spokojny byt rodzinie.
- Mój mąż powiedział, że się ze mną nie ożeni, póki domu nie zbuduje… – mówiła pani Maria Pawluśkiewicz, sama przez wiele lat aktywna sportsmenka, o swojej drugiej połowie, panu Janie, mistrzu murarskim, który budował i „nowy” kościół, i Dom Kultury, i Dom Partii i pięć kościołów na Podhalu. – A nie było po prostu niczego. Płytki na ścianie łazienki kleiliśmy z plastikowych kwadratów 10 na 10 centymetrów.
Mimo powszechnego niedostatku, małżeński rocznik ’71 nadał miastu potężny impuls rozwoju w różnych dziedzinach, b - oprócz budowlańców – są to przedstawiciele medycyny, palestry, służb notarialnych, rzemieślnicy, handlowcy, założyciele regionalnych zespołów, także prowadzący gospodarstwa rolne, pracujący w kombinacie.
Ich dzieciństwo i młodość przypadły na lata powojennej biedy i odbudowy. Żeby do czegoś dojść – musieli się wykazać uporem, wielką pracowitością i determinacją. Swoim dzieciom oddali miasto dobrze rozwinięte, już bogatsze w wiele gmachów użyteczności publicznej, sklepów, zakładów usługowych i sportowych obiektów. Równoczesnie wyrastały okazałe domy prywatne.
Zaradności uczyły małżonków niedostatki, ale – jak powiedział ks. proboszcz Zbigniew Płachta – pewnie mieli więcej niż my życzliwości i otwartości na drugiego człowieka.
- Jesteście znakiem nadziei - zwłaszcza w dzisiejszych czasach – że warto dotrzymywać danego słowa – mówił do „złotych” i „diamentowych” par proboszcz „od św. Katarzyny".
Fakt – nie była to jeszcze epoka polskiej zawiści i „wyścigu szczurów”. A na codziennym życiu Podhala i tak nie na odciskał zbyt dużego piętna okres realnego socjalizmu.
Medale, kwiaty i prezenty wręczali „złotym” jubilatom burmistrz Grzegorz Watycha w asyście przewodniczącego i wiceprzewodniczącego Rady Miasta oraz pani kierownik Urzędu Stanu Cywilnego. Wielu małżonków nie kryło wzruszenia życzeniami, uroczystą oprawą i atmosferą spotkania. A że to pokolenie jeszcze umie rozmawiać i cieszyć się bez pomocy elektroniki – godom towarzyszył radosny gwar. Tyle przecież rzeczy jest do powiedzenia, gdy zgromadzą się ludzie połączeni wspólnotą życiowych doświadczeń. Ci, co nie roztrwonili danego im czasu.
Fot. Anna Szopińska
Komentarze obsługiwane przez CComment